(...), wołał dyżurnego i był zlewany przez kolejnych pięć wywołań? Patrz chociażby Warszawa Zachodnia, której się dowołać nie można. Ot chociażby 1 kwietnia wołał maszynista i wołał i nic. Jak w końcu w eter powiedział że stoi na, jeśli dobrze pamiętam, czwartym kilometrze bo przejechał człowieka to się dyżurna od razu znalazła...
Panie Mechaniku, Arkady szanowny!
Podwarszawski LCS. 14 pociagów na odcinku. Wołają mnie jednocześnie 3 - nie słyszą się wzajemnie, bo każdego dzieli kilkanaście kilometrów. Ja słyszę wszystkich. Poza tym słyszę:
- radio manewrowe: manewry na stacji,
- radio drogowe:
słyszę drogowców na kolejnej stacji,
zwrotniczych na dwóch następnych - tych dodatkowo muszę ostrzegać o nadjeżdżających pociągach.
W tym samym radiu słyszę rozmowy z posterunków odległych o kilkadziesiąt kilometrów.
Do tego na radiu pociągowym - wysłuchuję dyskusji na stacji towarowej - bo nikomu nie przyszło do głowy, aby praca na tam odbywała się na innym kanale.
Jakby tego było mało: prowadzę ruch pociągów, podaję pociągi na przejazdy, jak trzeba - ogłaszam opóźnione pociągi i robię sto tysięcy innych rzeczy.
A mechanik ma pretensje, że nie zgłaszam się od razu. Nie zgłaszam się bo:
- nie wyłowiłem wezwania spośród innych głosów
- bo jednak muszę dokonać wyboru co/kto najpierw, a co musi poczekać.
I pewnie też od razu bym się zgłosił słysząc o człowieku pod pociągiem - vide powody wyżej.
Nie chcę aby to był kolejny głos w odwiecznej wojnie ISRD vs mechanicy, ale czasem warto wiedzieć, jak to wygląda z drugiej strony...
Serdeczności!
ps. sorry, że kontynuuję dyskusję nie w temacie wątku.