Jak czasem nie ma ani rewidenta, manewrowego, a wszystko robi mech, bo dyżurny śpi to tak może być.
nie widziałem jeszcze aby mechanik wszystko sam sobie robił...zawsze jedzie z kimś kto ma uprawnienia, przewoźnik za dużo może stracić gdy "wpadnie"
a poza tym na stacji gdzie pociag rusza to musi być rewident i ust. bo pociag trzeba sformować
Wiem, że tak powinno być, ale z mojego zwariowanego życia wiem, że takie przypadki są, a poc. odjechać musi. 90% pracowników na mojej stacji (w tym ja) muszą dojechać xx km na 7:00 do pracy. Niestety PR ucina połączenie i pierwszy kibel do pracy przyjeżdża na st. ok. 7:30, podobnie wieczorem- "fajrant" o 19:00, a nasz ostatni pociąg odj. 18:20. "Dojezdni" mają problem z przyjazdem do pracy, a "miejscowi" (czyli mniejszosć) nie będzie czekać tych 30 min. ekstra za free, tylko dlatego że jeszcze zmiana nie dojechała (czasem można ich przekupić, żeby trochę posiedzieli) i wtedy muszą robić za kilkoro osób (człowiek orkiestra
). A jadą wszyscy: nastawniczowie (chyba tak się odmienia), dróżnicy, rewidenici, ustawiacze i inni.
Przewoźnik... hmmm... są osoby, które to jakos załatwią i "centrala nie fiknie". Gorzej jak jest kontrol w czasie zmiany (jedni muszą jechać samochodem te xx km, inni napylać rowerkiem nawet zimą).
Reasumując: w swiecie nie jest nic czarne, albo białe, nie zawsze jest wszystko na tip-top, czasem są takie skrajne sytuacje j.w., ale jak ma się znajomosci, to wszystko jakos działa. Była mowa o przekupstwie i ostrzegam:
nie chodziło tu o pieniądze, formą zapłaty może być: kawa, ciastka itp. Może uznacie, że się użalam na swym losem, ale tak nie jest, tylko tłumaczę o co mi chodziło.