40
« dnia: 12 Lipiec 2014, 14:59:28 »
Dotarłem do wypadku, o którym wspominałem to w częściach, bo na raz to nie jestem w stanie czasowo go tu umieścić.
Nad ranem w dniu 28 sierpnia 1968r. około godziny 3 minut 40, przyszedł na nastawnię posterunku odgałęźnego Radoszowy wzburzony maszynista poc. nr 55489 Julian Zieliński i bez zdawkowego pozdrowienia, w ostrych i nieprzyjemnych słowach prawił dyżurnemu ruchu Czesławowi Wyciślikowi uwagi na temat pełnienia przez niego służby. Z potoku słów maszynisty, dyżurny ruchu zrozumiał, że w pobliżu semafora wjazdowego do posterunku odgałęźnego Radoszowy, ustawionego na sygnał „wolna droga” poc. 55489 najechał na kilka wagonów, z których ostatni był oświetlony sygnałem końcowym.
Czesław Wyciślik, po prostu nie potrafił pojąć tego co się stało i wyjaśniał maszyniście, że ostatni poc. 55791, przejechał obok posterunku odgałęźnego Radoszowy o godzinie 3 minut 17, z sygnałem końcowym, wprawdzie z jednym i do tego ciemnym, ale na pewno poc. 55791 przejechał cały i skąd się znalazły wagony na szlaku tego naprawdę już nie wie.
Maszynista - Julian Zieliński nie bardzo wierzył dyżurnemu ruchu, był przekonany, że ten go okłamuje i chce zatuszować swoją winę za spowodowany wypadek, zażądał więc od dyżurnego ruchu powiadomienia sąsiedniej stacji Ruda Kochłowice i dyspozytora odcinkowego o wypadku.
Czesław Wyciślik przypomniał sobie, że stacja Ruda Kochłowice dała mu potwierdzenie przybycia na poc. 55791, zapytał więc dyżurnego ruchu tej stacji, czy rzeczywiście poc. ten miał sygnały końcowe. Otrzymał odpowiedź twierdzącą z zaznaczeniem, że sygnał końcowy na ostatnim wagonie był jeden i to nieoświetlony – zresztą pociąg minął już dwa posterunki ruchu bez żadnych zastrzeżeń, poza takimi jak poprzednio uwagami, że był tylko jeden sygnał końcowy i do tego nieoświetlony.
Czesław Wyciślik, choć nadal nie mógł zrozumieć skąd się wzięły wagony między posterunkami odgałęźnymi Panewnik i Radoszowy, był już pewny, że to nie on przyczynił się do powstania wypadku, zgłosił więc dyspozytorowi odcinkowemu, który podobnie jak on nie bardzo rozumiał, jak mogło dojść do wypadku.
Z polecenia dyspozytora, ale i z własnej ciekawości, dyżurny ruchu udał się na miejsce wypadku, by ustalić bliższe szczegóły i jego rozmiary. Przed tym jednak dokonał zamknięcia przyległych szlaków.
Na miejscu w odległości 200m od semafora wjazdowego stał wagon-węglarka ze zwisającym sprzęgiem śrubowym. Sprzęg ten uchem spoczywał na haku ciągowym wagonu węglarki, a drugi jego koniec, to jest boczne łubki dotykały podkładu, na krawędzi jednej z nich tkwił sworzeń (łączący te łubki poprzez otwór w głowicy haka, z hakiem cięgłowym). Przyczyna rozpięcia się składu pociągu, choć praktycznie niespotykana, była już znana. Tajemnicą pozostało jednak skąd się wziął na przedniej części rozpiętego składu pociągu sygnał końcowy? Kto zamknął kran przewodu głównego przy pierwszej części rozpiętego składu pociągu oraz zawiesił przewód hamulcowy na tzw. „zagłuszkę”?