Forum Główne > Ruch kolejowy
Wypadki kolejowe (wydzielone z: Egzamin zawodowy...)
EN57-002:
Z tego morza ognia i zniszczenia uratowali się lub zostali uratowani pasażerowie, choć część z nich doznała obrażeń. Wydostali się lub zostali wyrzuceni siłą zderzenia m.in. konduktor rozdawca, pracownik poczty i mechanik (który zmarł z odniesionych ran po przewiezieniu do szpitala).
Śmierć poniosły cztery osoby (pasażerka przebywająca w chwili wypadku w wagonie bagażowo-pocztowym kierownik pociągu, kondudktor rewizyjny i mechanik), ranne zostały 22 osoby, a 18 udzielono pomocy na miejscu i skierowano do leczenia ambulatoruyjnego. Straty materialne przekroczyły 77 mln. zł.
Dyżurny ruchu, Zygmumt S. 01-10-1985 około godz. dwudziestej drugiek zgłosił się w komisariacie MO i po godzinie dwudziestej trzeciej kilkakrotnie pobrano od niego krew i mocz do analizy na zawartość alkoholu. Analiza wykazała, że w czasie pobrania próbek był trzeźwy. Skłądając wyjaśnienia podał on m.in, że po godzinie dwudziestej 30-09-1985 w czasie służby spożył w kasie biletowo-bagażowej kieliszek wódki. W toku dochodzenia jedna z kasjerek przejściowo potwierdziła to, a dwie zaprzeczyły, by taki fakt miał miejsce. W czasie konfrontacji z kasjerkami Zygmunt S. najpierw potwierdził następnie zaprzeczył jakoby taki fakt zaistniał podając, że pomyliły mu się dni i fatky.
Zaś co do przyczyn i okoliczności przyjęcia pociągu pośpiesznego na tor zajęty przez pociąg towarowy wyjaśnił, że:
- około godz. drugiej w nocy 01-10-1985 odczuwał dolegliwości w okolicy serca i dlatego nie czul sie najlepiej, ale nie przeszkadzało to w pełnieniu obowiązków dyżurnego ruchu,
- dolegliwości sercowe odczuwal już od kilku lat, ale nie leczył się ani też podczas okresowych badan nie informował ot tym lekarza, gdyż uważał się za człowieka zdrowego,
- po godzinie drugiej zażywal z podręcznej apteczki służbowej krople nasercowe.
- wydawało mu się, a nawet byl pewny, że pociąg towarowy stał na torze nr 4, a tor główny zasadniczy nr 2 był wolny i dlatego przyjął pociąg nr 81202 na ten tor; swoją pomyłkę spostrzegł na chwilę przed powstaniem wypadku,
- w kontrolce zajetości torów wykreślił pociąg 70992 dlatego, że wydawało mu się, iż pociąg ten odszedł do Redak i tam przybył,
- nie pamiętał, czy i jakie dyspozycje co do kursowania pociągów wydał mu dyspozytor, a nieporozumnia z dyżurnymi ruchu określił jako zmyślone przez nich,
- pociągi biegnące z Redak i Prabut wydłużały czasy biegu, a on nie zatrzymywał ich bez potrzeby przed semaforami wjazdowymi,
- nie pamiętał, czy popełnił błędy w prowadzeniu dziennika ruchu, a po pokazaniu mu tego dziennika stwierdził, że nie jest w stanie ich wyjaśnić,
- nie potrafił też wyjaśnić dlaczego, wbrew poleceniu zawiadowcy stacji , oddalił się z nastawni dysponującej.
Wśród niektórych mieszkańców Susza, grzybiarzy i myśliwych, którzy tuż po powstaniu wypadku znaleźli się na stacji uparcie krążyła plotka, że wszystkiemu winien był alkohol. Podobnie komentowali przyczynę tego wypadku niektórzy kolejarze, gdyż nie byli w stanie zrozumieć jak coś takiego mogło się wydarzyć na stacji mającej raptem trzy tory główne i to niemal pod nosem dyżurnego ruchu.
Nie wchodząc w to, co niosły plotki i domysły, należy stwierdzić, że naruszono podstawowe zasady bezpieczeństwa ruchu przy przyjmowaniu pociągów do stacji i regulowania ich kursowania, zawarte w postanowieniach § 55 ust. 5, § 56 ust. 2 pkt. 2; § 57 ust 1,2; §66 ust 3 pkt 4a; ust 6 pkt 1, 2a, b ust 13; § 67 ust 18 przepisów ruchu R1 oraz w postanowieniach regulaminu technicznego stacji.
W lipcu 1986 Sąd Wojewódzki w Elblągu skazał dużurnego , Zygmunta S., na karę 4 lat pozbawienia wolności oraz orzekł karę dodatkową w postaci zakazu zajmowania stanowisk związanych z bezpieczeństwem w komunikacji na okres 5 lat.
Sąd uznał, że Zygmumt .S. działał w stanie ograniczonej poczytalności wynikającym ze zmian dementywnych na podłożu miażdżycowym. Tego stanu nie ujawniły w porę lekarskie badania okresowe, a on sam nie informował lekarzy oo odczuwanych dolegliwościach z tym związanych. Nadto sąd ustalił że podczas krytycznej służby Zygmumt S., spożył niewielką ilość alkoholu wspólnie z kasjerkami biletowymi, co stanowiło okoliczność niekorzystnie rzutującą na służby kolejowe.
Powyższy wyrok nie jest prawomocny, bowiem prokuratur założył rewizję na niekorzyść do Sądu Najwyższego.
Kasjerki biletowe, Danuta R., Danuta T. Jadwiga P. zostały w maju 1986 prawamocnie ukarane przez Kolegium do Spraw Wykroczeń przy Naczelniku Miasta i gminy w Suszu, każda grzywną w wysokości 30.000 zł z zamianą w razie nieuiszczenia na 30 dni aresztu zastępczego wraz z zamieszczeniem informacji, o powyższym przez 14 dni na tablicy ogłoszeń za to, że 30-09-1985 spożywąły wspólnie alkohol w czasie pełnienia obowązków w pomieszczeniu służbowym kolejowym.
Dyżurny ruchu, Zygmunt S. został ponadto dyscyplinarnie zwolniony z PKP bez wypowiedzenia. Przeciwko dwóm kasjerkom toczy się postępowanie dyscyplinarne, a jedna z nich została już ukarana.
tekst inż. Władysław Ryński; uszczegółowienie EN57-002
EN57-002:
Każdy pracownik kolejowy, a szczególnie ten, którego czynności związane są z ruchem pociągów i manewrami musi zdawać sobie sprawę z tego, że pełnienie obowiązków służbowych w stanie nietrzeźwym – niezależnie od tego czy taki pracownik spożywał alkohol przed przystąpieniem do służby, czy w czasie jej pełnienia – należy do najcięższych wykroczeń dyscyplinarnych. Upoważnia to pracodawcę do natychmiastowego rozwiązania umowy o pracę z pracownikiem winnym takiego czynu, na podstawie art 52 kodeksu pracy.
Nie trzeba też dodawać, że za pełnienie służby w stanie nietrzeźwym, pracownicy, których czynności związane są z ruchem pociągów i manewrów, mogą być pociągnięci do odpowiedzialności sądowej za sprowadzenie niebezpieczeństwa w komunikacji lądowej (kolejowej). W razie zaś spowodowania wypadku, nietrzeźwość sprawcy jest okolicznością obciążającą i w znacznym stopniu decydującą o wysokości wyroku.
Nie wszyscy jednak pracownicy zdają sobie sprawę z tego, jakie mogą powodować następstwa pełnienia przez nich obowiązków służbowych w stanie nietrzeźwym.
W 1976 r. na jednej ze stacji Pomorskiej DOKP w godzinach rannych ujawniono, że dyżurny ruchu Zygmunt K. przystąpił do pełnienia swych obowiązków (bezpośrednio związanych z ruchem pociągów) w stanie nietrzeźwym. Funkcjonariusze MO odprowadzili go do szpitala celem pobrania krwi do zbadania. Analiza krwi wykazała, że Zygmunt K. posiadał w czasie pełnienia służby ponad dwa promille alkoholu we krwi. Na tej postawie, ze skutkiem natychmiastowym, rozwiązano z nim umowę o pracę.
Zygmunt K. uznał tę decyzję za krzywdzącą, dowodził bowiem, że krytycznego dnia wypił przed objęciem służby tylko jedną butelkę piwa, a więc w czasie pobierania od niego krwi lub przy przeprowadzaniu analizy nastąpiła jakaś niekorzystna dla niego pomyłka. Domagał się wobec tego uchylenia dyscyplinarnego zwolnienia go z pracy i przywrócenia do pracy na stanowisko dyżurnego ruchu.
Sprawa ta znalazła się na wokandzie Okręgowego Sądu Pracy i Ubezpieczeń Społecznych w Szczecinie. Są ten, po wnikliwym zbadaniu wszystkich okoliczności sprawy, nie dopatrzył się żadnych uchybień w czynnościach pobierania od Zygmunta K. krwi, jak i przeprowadzenia jej analizy. Natomiast ustalił, że Zygmunt K. poprzedniego wieczoru wraz z kolegami pił wódkę w nieustalonych bliżej ilościach, co nie mogło nie mieć wpływu na jego stan w chwili obejmowania rano służby dyżurnego ruchu. Również funkcjonariusze MO, którzy odprowadzili Zygmunta K. do pobierania krwi stwierdzili, że wyraźnie od niego czuć było woń alkoholu, i że idąc z nimi zataczał się.
Okręgowy Sąd Pracy i Ubezpieczeń Społecznych uznał wniosek o przywrócenie Zygmunta K do pracy jako bezzasadny i w całości go oddalił. W uzasadnieniu Sąd podkreślił (cytat):
"Nie jest to istotne czy pracownik już w tym stanie przybył do pracy, czy też wprowadził się w taki stan w godzinach swoich służbowych zajęć. Nie ma również decydującego znaczenia wysokość stężenia alkoholu stwierdzonego w jego krwi. W tak odpowiedzialnej bowiem służbie, jaką jest służba ruchu na kolei, pracownik tam zatrudniony musi być zawsze całkowicie trzeźwy, gdyż przyjęcie innego stanu grozi niebezpieczeństwem dla podróżnych i może doprowadzić do znacznych szkód".
Jednak Zygmunt K. nie dał za wygraną, odwołał się od tego wyroku do Sądu Najwyższego. Wnosił on i uchylenie wyroku i przywrócenie go do pracy na stanowisku dyżurnego ruchu. Tym razem Zygmunt K. swój wniosek umotywował tym, że jeżeli nawet krytycznego dnia przyszedł do służby nieco wstawiony, to jednak zdarzyło mu się to dopiero po raz pierwszy i pracodawca, z uwagi na to, nie powinien od razu stosować wobec niego najsurowszej sankcji dyscyplinarnej.
Sąd Najwyższy był jednak innego zdania i wniosku Zygmunta K. nie uwzględnił – a tym samym utrzymał w mocy poprzednie, już prawomocne, orzeczenie i oddalił wszelkie roszczenia Zygmunta K. o przywrócenie go do pracy w PKP.
Pracownik ten sam sobie zawinił i tylko do siebie może o to mieć pretensje.
W uzasadnieniu wyroku Sąd Najwyższy podkreślił m.in., że w żadnym zakładzie pracy nie można tolerować pijaństwa oraz (cytat):
"W odniesieniu zaś do pracowników wykonujących czynności związane z bezpieczeństwem ruchu, obowiązują szczególne wymagania w zakresie pełnej sprawności umysłowej, psychicznej i fizycznej. Stwierdzenie, że pracownik pełniący funkcję dyżurnego ruchu na kolei znajduje się w stanie nietrzeźwości, chociażby to było zdarzenie sporadyczne, upoważnia zakład pracy do przypisania winnemu takiego zachowania się pracownikowi ciężkiego naruszenia podstawowych obowiązków pracowniczych, uzasadniającego rozwiązanie z jego winy umowy o pracę ze skutkiem natychmiastowym".
Tyle o skutkach prawnych i o stanowiskach Okręgowego Sądu Pracy i Ubezpieczeń Społecznych i Sądu Najwyższego odnośnie pracowników kolejowych, których czynności związane są z ruchem pociągów i manewrów, w wypadkach, gdy przystępują do służby w stanie po spożyciu alkoholu lub spożywając go na służbie. Są one jednocześnie ostrzeżeniem, że nie będzie pobłażany żaden przypadek nietrzeźwości pracownika na służbie.
c. d. n.
EN57-002:
Znacznie jednak gorzej dzieje się tam, gdzie nikt nie ujawni przystępującego do służby nietrzeźwego pracownika, gdy współtowarzysze pracy tolerują spożywanie przez niektórych pracowników alkoholu na służbie. Zwykle wypadki takie kończą się pewnego dnia tragicznie. Giną wtedy ludzie lub odnoszą poważne obrażenia cielesne, kończące się kalectwem na całe życie - tylko dlatego, że sami będąc dobrymi pracownikami, wierzyli, że ich współpartnerzy w eksploatacji kolei byli tacy sami. Jak drogo płacą oni za to zaufanie świadczy przykład okoliczności i przyczyny czołowego zderzenia się 14-09-1975 pociągów towarowych.
Ówczesny zawiadowca stacji Niwnice, Edmund M. mieszał w odległości około 26 km i dojeżdżał do Niwnic pociągiem lub autobusem. Stąd jego nadzór nad pracą stacji ograniczał się w zasadzie do 8-godzinnego urzędowania, a gdy zamierzał przeprowadzić nocną kontrolę pracy podległych mu pracowników, cała załoga stacji wiedziała o tym, ponieważ zawiadowca, po zakończeniu normalnego urzędowania, pozostawał w swym biurze lub spacerował po stacji. Stąd jego nocne kontrole miały charakter typowo formalny, a wyniki zazwyczaj były pozytywne. Nie wiedział on lub może nie chciał wiedzieć, co się działo na stacji Niwnice wieczorem i nocą w czasie jego nieobecności. O dyżurnym ruchu Janie W. wiedział ponoć tylko tyle, że od czasu do czasu nie zgłaszał się na służbę, co następnie tłumaczył chorobą żony lub dzieci. Nieobecność w pracy, na jego prośbę, zawiadowca stacji pokrywał z urlopu wypoczynkowego.
Natomiast dyżurna ruchu Barbara I, (która czasowo zastępowała zawiadowcę stacji Niwnice), miała już nieco odmienne zdanie o dyżurnym ruchu Janie W. Mianowicie do czasu do czasu przed zmianą służby, dowiadywała się, że "niedysponowany" Jan W. nie zgłosi się na dyżur - i wtedy miała zwykle kłopoty z wyszukaniem zastępstwa za niego. Nie pozostawało więc nic innego jak samej pełnić służbę przez 24 godziny lub przystąpić za Jana W. do służby.
Dyżurni ruchu stacji Niwnice wiedzieli z doświadczenia, że Jan W. najczęściej w dniach wypłat tj. 1 i 15 każdego miesiąca i czasem w inne dni miesiąca nie przychodził na służbę, więc pełnili wtedy za niego dyżury bez sprzeciwu, ponieważ gdy był już trzeźwy chętnie oddawał im te godziny pełniąc za nich służbę nawet po 24 godziny bez przerwy.
Zdarzało się też, że Jan W. przychodził na służbę w stanie nietrzeźwym, wtedy z zasady nie robili mu przeszkód w objęciu służby, licząc widocznie na to, że szczęście go nie opuści.
Natomiast dyżurni ruchu sąsiednich stacji, tj. Nowogrodziec, Lwówek Śląski i posterunku odgałęźnego Rakowice Wielkie (położonego pomiędzy Niwnicami a Lwówkiem) zdawali sobie sprawę, że pełnienie służby z dyżurnym ruchu Janem W. było ryzykowne, dlatego że obejmował służbę nie zawsze w stanie trzeźwym.
Jak z tego widać, o słabostkach dyżurnego ruchu stacji Niwnice Jana W. wiedzieli jego koledzy po fachu z tej i z sąsiednich stacji, ale nie wiedzieli lub nie chcieli wiedzieć o tym zawiadowca stacji i kontroler ruchu, Nie wiadomi tylko czy ci dyżurni ruchu, znając słabostki Jana W. poinformowali o nich swych przełożonych.
Nocną służbę na stanowisku dyżurnego ruchu na stacji Niwnice od 20:00 13/14-09-1975 miał objąć Jan W. W domu (jak to sam wyjaśnił) przed służbą, około godz. 14:00, do obiadu, wraz z żoną i bratankiem, Jan W. wypił pół litra wódki i butelkę jasnego piwa. Wybierając się na służbę zabrał on do teczki konserwę rybną, kawałek chleba i, co najważniejsze (dla niego), pół litra wódki i pojechał motorowerem do Niwnic. Przybył tam około 19:35 i o 20:00 przejął służbę od dyżurnego ruchu Jana Ch. W międzyczasie tegoż Jana Ch. pytali telefonicznie koledzy: z Nowogrodźca - Michał F. i z posterunku odgałęźnego Rakowice Wielkie - Barbara Z. czy ich partner do nocnej służby w Niwnicach Jan W. jest w porządku, to oznaczało, czy przybył on na służbę w stanie trzeźwym. Jan Ch. zapewnił ich że tym razem jest wszystko w jak najlepszym porządku.
c. d. n.
EN57-002:
Jan W. (jak sam wyjaśnił) był zadowolony, że dyżurny ruchu Jan Ch. bez zastrzeżeń przekazał mu służbę. Jednak jak W. mylił się sądząc, że nikt nie zauważył, że był on nietrzeźwy. Mianowicie około godz. 21:00 przyszedł na nastawnię dyponującą ustawiacz Józef M. i w rozmowie z dyżurnym ruchu Janem W. wyraźnie poczuł od niego zapach alkoholu. Mało tego, Jan W., jako przełożony ustawiacza, zaproponował mu napicie się wódki, lecz ten na razie odmówił, więc uzgodnili, że napiją się później. Ustawiacz Józef M. skorzystał więc z przychylności dyżurnego ruchu wygodnie rozłożył się na ławie nastawczej i zasnął.
Podobnie jak ustawiacz skorzystał z okazji manewory Stanisław. P. i położył się spać na ławie obok windy przejazdu strzeżonego.
Do północy służba przebiegała bez zakłóceń, ale czas robił swoje, zmęczenie oraz wypity uprzednio alkohol dawały się Janowi W. we znaki, morzył go sen i stopniowo coraz bardziej niedbale pełnił swoje obowiązki.
O 23:10 (po uprzednim uzyskaniu zgody) odszedł ze stacji Nowogrodziec pociąg zbiorowy 88472, przybył do Niwnic o 23:51 i rozpoczął pracę manewrową. Pociąg 88472 został przez dyżurnego ruchu Jana W. prawidłowo wpisany do dziennika ruchu. W tym czasie Jan W. już zasypiał przy biurku i nie zgłaszał się do telefonu na sygnały wywoławcze. Sytuację ratowała nastawnicza nastawni dysponującej, Helena F., która co chwile budziła dyżurnego ruchu Jana W. i... informowała go o sytuacji ruchowej.
Trwało to około 50 minut, w końcu sen pokrzepił Jana W. nieco, tak, że dobrze pamiętał i wpisał do dziennika ruchu pociąg pasażerski 6815 [relacji Jelenia Góra (o. 23:07) - Szczecin Gł. (09:58)], uzyskaną ze stacji Nowogrodziec "wolną drogę" o 00:55, odejście tego pociągu z Niwnic o 01:06 i jego przybycie do Nowogrodźca o 01:34.
Jak już wspomniano, w tym czasie w nastawni dysponującej stacji Niwnice, korzystając z przychylności dyżurnego ruchu Jana W., na ławie nastawniczej spał ustawiacz Józef M. Nim pociąg pasażerski 6815 odszedł z Niwnic, dyżurny ruchu Jan W. postanowił się posilić.
Obudził ustawiacza Józefa M. i spędził go z ławy nastawniczej, na której rozłożył wyjęte z teczki: chleb, konserwę rybną, pomidory i... 1/2 ltr. wódki. Po otworzeniu konserwy i butelki z wódką Jan W. zaprosił go do biesiady. Tym razem ustawiacz Józef M. nie odmówił. Jak to obaj przedstawili, kolacja trwała około pół godziny. Na początek ustawiacz Józef M. wypił w musztardówce około 100 gramów wódki, a dyżurny ruchu Jan W. nieco więcej, bo około 2/3 zawartości szklanki. Przekąsili pomidorem, chlebem i kawałkiem ryby, przy czym Jan W. zachęcał ustawiacza do picia wódki słowami:
- "masz, napij się jeszcze, co się boisz, dobry trunek ci nie zaszkodzi", natomiast o sobie Jan W. mówił:
- "o mnie się nie martw, dam sobie radę".
Wejście pociągu pasażerskiego 6815 przerwało na chwilę biesiadę, dyżurny ruchu Jan W. zablokował blok nadania nakazu. Dla pociągu został podany sygnał "wolna droga" na semaforze wyjazdowym i pociąg odszedł do stacji Nowogrodziec. Dyżurny ruchu tej stacji otrzymał telefonogram z oznajmieniem odejścia o 01:06, zaś dyżurny ruchu posterunku odgałęźnego Rakowice Wielkie - z potwierdzeniem przybycia pociągu 6815 o tej samej godzinie.
Skoro tylko pociąg 6815 odszedł ze stacji Niwnice, dyżurny ruchu Jan W. przystąpił do przerwanego posiłku. Kompan, ustawiacz Józef M. nie był jednak skory do picia wódki, zadowolił się tym razem tylko około 50 gramami, przekąsił i odmówił dalszego picia. Z takiego postępowania kolegi Jan W. nie był zadowolony, musiał bowiem pozostałą zawartość butelki sam opróżnić, co też stopniowo czynił.
c. d. n.
EN57-002:
Jednak i tym razem musiał Jan W. przerwać "posiłek", bowiem wzywał go do telefonu dyżurny ruchu stacji Lwówek pytając o "wolną drogę" dla poc. 6891. Jan W. o 01:22 wyraził zgodę na przyjęcie tego poc. do stacji Niwnice, lecz w dzienniku ruchu tego nie odnotował, dokonał jedynie zapisu na luźnej kartce i ponownie przystąpił do przerwanej "kolacji". Tym razem opróżnił butelkę z wódką - kończąc tym samym posiłek.
Dyżurny ruchu Jan W. odstawił próżną po wypitej wódce butelkę do kąta za ławą nastawczą, zataczając się, powrócił do biurka i rozsiadł się wygodnie na krześle. Alkohol zaczął coraz bardziej działać, ruchy Jana W. stawały się coraz mniej skoordynowane, chciało mu się spać, głowa opadała mu na blat biurka i zasypiał. Nie był już dolny do prowadzenia ruchu pociągów i do podejmowania odpowiednich decyzji.
Nastawnicza dysponującej nastawni stacji Niwnice, Helena F. widziała, że jej przełożony na służbie, dyżurny ruchu Jan W. spożywał alkohol, lecz temu się nie sprzeciwiła. Zdawała sobie jednak sprawę, jakie mogą być tego następstwa. Toteż postanowiła pomagać Janowi W. w pełnieniu obowiązków dyżurnego ruchu. Pomoc ta polegała na budzeniu Jana W,. gdy odzywały się się wywoławcze sygnały telefoniczne, żądała od Jana W. podania jej numerów pociągów, ale na wiele to się nie zdało, ponieważ wyrwany ze snu Jan W. za chwilę zasypiał, co do numerów pociągów, z oburzeniem odrzucał takie żądania twierdząc, że wie co robi.
Ok. 01:33 sygnały wywoławcze z Nowogrodźca wzywały dyżurnego ruchu stacji Niwnice, ale Jan W. spał. Helena F. obudziła go z trudem. Odebrał on od dyżurnego ruchu stacji Nowogrodziec Michała F., telefonogram potwierdzający przybycie do tej stacji pociągu 6815 o 01:32. Jan W. przyjął ten telefonogram, ale do dziennika ruchu (R-146) wpisał, że pociąg ten przybył do Nowogrodźca o... "godzinie 23:51" i już chciał odłożyć słuchawkę telefoniczną, ale "uparty" sąsiad zapytał go o wolną drogę z Nowogrodźca do Niwnic dla poc. 44688. Jan W. wyraził zgodę na przyjęcie tego pociągu do Niwnic, a nadto zapewnił dyżurnego ruchu stacji Nowogrodziec, że poc. 6891 jest opóźniony i obydwa pociągi skrzyżują się na stacji Niwnice. Rozmowę tę słyszeli nastawnicza nastawni dysponującej w Niwnicach Helena F. i zwrotniczy Tomisław K., pracujący przy dyżurnym ruchu stacji Nowogrodziec. Po udzieleniu zgody na przyjęcie poc. 44688 z Nowogrodźca do Niwnic, dyżurny ruchu Jan W. wydał znajdującemu się na nastawni dysponującej ustawiaczowi Józefowi M. polecenie, by udał się na tory, ponieważ przyjedzie poc. 44688 i by dokonał manewrów składem tego pociągu. Ustawiacz Józef M. polecenia nie wykonał i pozostał w nastawni, mówiąc do dyżurnego ruchu:
- "Jasiu, jeszcze jest czas, zrobi się jak wejdzie".
Po upływie około 2 minut, w podobnych okolicznościach, jak uprzednio, dyżurny ruchu Jan W. otrzymał i przyjął do wiadomości telefonogram oznajmiający odejście z Nowogrodźca pociągu 44688 o 01:35 - i znów usnął.
Dyżurny ruchu stacji Nowogrodziec, Michał F., na bieżąco wpisywał telefonogramy zapowiadawcze do dziennika ruchu oraz zawiadomił dróżnika przejazdowego Ryszarda K. o odejściu poc. 44688 z Nowogrodźca do Niwnic. Po kilku minutach odezwały się sygnały wywoławcze z posterunku odgałęźnego Rakowice Wielkie, lecz Jan W. na nie nie reagował.
c. d. n.
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej